Fundacja im. Jacka Kaczmarskiego

Festiwal Piosenki Poetyckiej Nadzieja



„…Że młodość w życiu się nie rozmyje,
Życie nie będzie tylko więdnięciem,
Że umrze pięknie — co pięknie żyje
I że po śmierci przetrwa w pamięci?…”

Jacek Kaczmarski
Nadzieja śmiełowska


Relacja z XI „Nadziei” – notatnik zupełnie subiektywny


I znowu coroczne spotkanie z Kaczmarskim. I jak zawsze to samo: wywołuje we mnie nieprzepartą chęć kłócenia się z co drugim jego tekstem, a jednocześnie rzuca na kolana mocą swojego słowa i swoją muzykalnością.

NADZIEJA – runda pierwsza

Przesłuchania konkursowe – ich walorem była rozmaitość. Ani chwili nudy.

Na dobry początek Karolina Ostrowska i Marek Fedor – niezwykłe spotkanie Naszej klasy i późnoromantycznego Męczennika, patriotyzm mistyczny i patriotyzm ironicznie skrzywiony. Dało do myślenia.

Jako druga: Patrycja Zisch – oj, musiał się Jarosław Gugała nauczyć poprawnej wymowy tego nazwiska, tyle razy padało ze sceny. Znakomity zwłaszcza Fryzjer na parterze (ileż ekspresji może mieć ciało zasiadające na krześle!), ale i autorski Pomost niczego sobie. Obsypana nagrodami Patrycja pojedzie do Niemiec pokazać, jak się śpiewa poezję. Jednoosobowa formacja artystyczna „Grześ” z Warszawy – zdarzenie artystyczne na scenie w pełni zasługujące na swą długą nazwę. Dialog z widownią, gitara brutalnie zmuszona do grania Ravela, wybuchowa ekspresja.

Krzysztof Jóźwiak – jak zagrał Boscha, myślałem że krew tryśnie z palców atakujących struny, a przy autorskim Kokluszu zrobiło się depresyjnie.

Laureaci 2014

Jan Bulak, laureat turnieju wiedzy.


Najmłodsza tego dnia – piętnastoletnia Natalia Pniewska – zaśpiewała Rozbite oddziały (potem mogła zobaczyć, jak to robią zawodowcy) i własną piosenkę Panie. Czysty głos, czyste serce. Natalia śpiewa po coś, to ważne.

Kacper Gontar podczas przerwy wziął mnie za wykonawcę (no nie wiem, może za Grzesia z Warszawy?), pogratulował występu, którego nie dałem. Dziwny człowiek. Ale zaśpiewał znakomicie Przyśpiewkę bylejaką... (to jeden z tych tekstów, z którymi chce mi się kłócić) i jeszcze lepiej własne tłumaczenie Nohavicy Wciąż jeszcze tęsknię. Trzecia nagroda.

I Monika Parczyńska – moja faworytka, na nią oddałem głos w plebiscycie publiczności. Znakomicie ułożona dramaturgia piosenki Między nami, trudnej, wymagającej, z najwyższej półki dzieł Kaczmarskiego. Piękny liryczny autorski Latawiec. Głos z duszą złapał za serce i trzyma do teraz. I jeszcze szpileczka od instruktora recytacji: musisz popracować nad artykulacją wygłosowego „-ą”. Ale i tak jesteś najlepsza (według jurorów: druga nagroda).

Po chwili, nie dając czasu na oddech, na scenie pojawia się Paweł Wójcik – ongiś otrzymał wyróżnienie i nagrodę publiczności. Zaśpiewał Lalkę Kaczmarskiego i Wiele się nie zmieniło – tekst niby własny, a jeszcze bardziej „kaczmarski”. W koncercie laureatów wyróżniony Wójcik nie posłuchał konferansjera, który kazał mu zaśpiewać Lalkę i zaśpiewał swój tekst. I trudno wyobrazić sobie lepsze zakończenie koncertu.

Andrzej Marczyński dobrze Teodycea, gorzej autorski Jesiennik.

A potem Żaneta Chojnacka i Michał Adamowicz. Na kartce z listą wykonawców zapisałem sobie: ładna kiecka. A obok tytułu piosenki autorskiej Stalowe niebo, ładny pop.

A potem: Agata Grześkiewicz, smużka światła na scenie z towarzyszeniem malowniczego pianisty Michała Zawadzkiego. Pierwsza nagroda. Czyste, bezbłędne, doskonałe wykonanie Iskier i łez (słowa Kaczmarski, muzyka Satanowski) i autorskiej piosenki pod tytułem innym niż na liście wykonawców (zapisałem, ale potem kartka znalazła się w rękach wolontariuszy zbierających głosy w plebiscycie publiczności).

Laureaci 2014

Agata Grześkiewicz, laureatka konkursu.


Jeszcze Ewa Garbuz, wyróżniona za piękne wykonanie Balu u Pana Boga, wszyscy zapamiętają towarzyszące jej skrzypce i waltornię. Jeszcze Tomasz Mroczkowski i powitane napiętym oczekiwaniem wykonanie „Powrotu”, wykonanie jakby obok oryginalnej melodii, jakieś takie bardzo osobiste. Mnie zafrapowało. Ale nie wiem, czy przekonało.

I nagle przeskok w zupełnie odmienną estetykę. Sylwia Bryska i Maciej Szymański. Wygląd jakby uciekli z filmów Jarmuscha (zapisałem sobie: zapomniała spódniczki?), śpiew jakby połączenie Patti Smith z Marylą Rodowicz. Ciekawe, ciekawe...

Weronika Szymańska załatwiła sprawę kompozycyjnej klamry prezentując ponownie Naszą klasę i tekst Stachury (Może się stanie raz jeden cud) z muzyką własną. Masz Weroniko urok i talent, i nie daj się deprymować drobnym potknięciom.

No i na koniec, tak jakby na deser, na scenie pojawił się bosy blondyn Mateusz Nocek, wzbudzając żywą reakcję publiczności raczej treścią niż formą swego występu, raczej narracją i osobowością niż śpiewaniem. Powtórzyć wypada: nie było nudy. Myśl, jaka pojawiła się po tym wszystkim: dobrze, że chodzą po świecie tacy fajni ludzie.

NADZIEJA – runda druga

Po godzinnej przerwie – Listy wojenne wg Jacka Kaczmarskiego. Muzyczny program w reżyserii Hadriana Filipa Tabęckiego pierwotnie miał być podzielony na pół, żeby w międzyczasie zaprezentować laureatów konkursu. Ostatecznie zagrany został w niepodzielonej dwugodzinnej całości, i dobrze się stało, wykonawcy spokojnie mogli wbić w krzesła całą tłumnie wypełnioną „Łuczniczkę”. Na program, stanowiący spójną, starannie pomyślaną artystyczną wypowiedź, składały się przede wszystkim piosenki Jacka Kaczmarskiego poświęcone najboleśniejszym ranom dwudziestowiecznej historii Polski – wojnie, holokaustowi, powstaniu warszawskiemu.

Występ 2014

Występ Listy wojenne.


Zaczęte cytatem z Wierszy Baczyńskiego z muzyką Koniecznego, przetykane radiowymi archiwaliami, Pałacykiem Michla..., żywą historią. Momentami bolało. Miało boleć. Troje śpiewających (Olga Szomańska, Wojciech Brzeziński i Marcin Kołaczkowski), narracja w gościnnym wykonaniu prowadzącego Festiwal Jarosława Gugały, wirtuozerska gra muzyków (prócz Tabęckiego jeszcze Mariusz Jeka i Piotr Malicki), genialne aranżacje, które z instrumentalnego podkładu stworzyły żywy komentarz, mowę uczuć, mowę historii i bólu.

I nie zawsze adekwatne reakcje publiczności (jak mówił Kaczmarski: „trudność polega na tym, że ja używam zabiegów literackich, takich jak: metafora, symbol, ironia, szyderstwo...”), która uciechą potrafiła reagować na podszytą gniewem gorycz… Może tak właśnie z Kaczmarskim musi być, może nieuchronnym elementem twórczości i losu Jacka jest samotność i niezrozumienie? W końcu jednak wszystko stało się jasne, cała ta noc, ta krzywda, ta rozpacz, to zło. Kiedy na bis ze sceny rozległa się Jałta (z wersem, gdzie miejsce Stalina zajął Putin), wszyscy jasno pojęli, co o historii myślał Kaczmarski.

Autorem Notatnika jest Wojciech Czaplewski.


W serwisie You Tube umieściliśmy występy laureatów tegorocznej edycji festiwalu. Serdecznie zapraszamy do posłuchania:

Występy laureatów XI Festiwalu PP Nadzieja – nagrania


© Fundacja JK 2007